Fabryka Stellantis w Gliwicach ogłosiła zwolnienie 500 pracowników, co ponownie stawia pytanie o przyszłość przemysłu motoryzacyjnego w Polsce i Europie. W obliczu licznych wyzwań gospodarczych oraz coraz ostrzejszych regulacji unijnych, sytuacja staje się coraz bardziej napięta. Oficjalnym powodem redukcji etatów jest dostosowanie produkcji do obecnych warunków rynkowych – ale czy rzeczywiście wyłącznie cykliczny spadek popytu i zmiany w prawie tłumaczą tę decyzję?
Polska, reklamowana jako kraj o taniej sile roboczej i niskich kosztach, wciąż traci na atrakcyjności jako miejsce inwestycji. Rzekomo korzystne warunki, takie jak „elastyczne prawo” i „niskie podatki”, nie przyciągają już globalnych gigantów, którzy coraz częściej decydują się ograniczać działalność, a nie ją rozwijać.
Stellantis, konglomerat marek takich jak Fiat, Opel, Peugeot czy Citroen, zmaga się z poważnymi problemami. Obciążeni ogromnymi kosztami związanymi z karami za emisję CO2, nie nadążają za tempem elektryfikacji narzucanym przez Brukselę. W rezultacie, zamiast produkować więcej pojazdów zgodnych z nowymi normami, muszą płacić miliardy swoim konkurentom, aby móc kontynuować działalność. Właśnie to wyjaśnia, dlaczego europejscy producenci coraz częściej ograniczają produkcję – a gliwicka fabryka to tylko jedno z wielu miejsc, gdzie redukcje stają się koniecznością.
Zwolnienia w Gliwicach to jedynie wierzchołek góry lodowej. Sektor motoryzacyjny w Europie zmaga się z coraz mniejszym popytem na samochody, których ceny znacznie przewyższają możliwości przeciętnego konsumenta. Obecnie za cenę, którą kilka lat temu można było zapłacić za dobrze wyposażony samochód z segmentu B, oferuje się najprostsze modele, pozbawione jakichkolwiek luksusów. Taka sytuacja odbija się na wynikach sprzedażowych i zmusza producentów do podejmowania drastycznych kroków.
Nie można jednak zignorować rosnącej konkurencji zza granicy. Azjatyccy producenci, z Chin na czele, nie tylko mają niższe koszty produkcji, ale coraz częściej kupują europejskie marki, aby sprzedawać pod ich szyldem własne konstrukcje. Takie zmiany zwiastują dalsze problemy dla europejskich gigantów, którzy wciąż nie mogą odnaleźć się w nowej rzeczywistości rynkowej.
Unijne regulacje, mające na celu ochronę środowiska, zamiast pomagać, zdają się tylko pogarszać sytuację. Wprowadzane obostrzenia są coraz bardziej restrykcyjne, zmuszając przemysł do kosztownych zmian, na które wielu graczy nie jest gotowych. W efekcie, to nie innowacyjne rozwiązania, ale jedynie drastyczne cięcia mogą utrzymać firmy takie jak Stellantis na powierzchni.
Patrząc na to, jak Europa sama podcina gałąź, na której siedzi, nie dziwi, że coraz więcej przedsiębiorstw przenosi swoją produkcję poza granice Unii. Gospodarczy lot w dół może sprawić, że za kilkanaście lat to nie tylko firmy będą szukać lepszych warunków, ale także sami Europejczycy, którzy zmuszeni zostaną do poszukiwania nowego miejsca do życia poza starym kontynentem.
Źródło informacji: businessinsider.com.pl