Rząd Donalda Tuska ogłosił niedawno przetarg na nowe samochody dla ministrów i pracowników kluczowych instytucji, wywołując tym samym szerokie dyskusje na temat racjonalności i skromności w wydatkach publicznych. Według doniesień „Rzeczpospolitej”, zapotrzebowanie dotyczy limuzyn o imponujących parametrach, a łączny koszt zakupu może przekroczyć 10 mln zł.
Szczegóły przetargu
Dokumenty przetargowe, na które powołuje się „Rzeczpospolita”, ujawniają wymagania dotyczące zamówionych przez rząd pojazdów. Obejmują one m.in. moc minimum 250 koni mechanicznych, napęd na cztery koła, trzystrefową klimatyzację, podgrzewane fotele oraz reflektory LED. Przetarg przewiduje dostarczenie łącznie 77 samochodów w najmie na okres dwóch lat, które mają trafić do 24 różnych instytucji rządowych.
Kontekst i porównanie
Interesującym jest fakt, że podobny przetarg został zorganizowany również za czasów rządu Mateusza Morawieckiego w 2022 roku, z wartością oszacowaną na 12,3 mln zł. Co więcej, niektóre z resortów wymienionych w obecnym przetargu zgłosiły zapotrzebowanie na samochody, mimo że ich potrzeby powinny były być zaspokojone w ramach poprzedniego postępowania.
W świetle tych wydarzeń, naturalne wydaje się zapytanie o zasadność takich wydatków. Czy w obliczu innych, być może bardziej palących potrzeb społecznych i ekonomicznych, inwestycje w luksusowe limuzyny dla urzędników są uzasadnione? To pytanie, na które każdy podatnik powinien znaleźć własną odpowiedź, zastanawiając się nad priorytetami wydatkowania publicznych środków.
Źródło: biznes.interia.pl