W Norwegii rozgorzała debata na temat alokacji środków publicznych na sztukę, gdy norweski artysta Vegard Vinge, znany z nietypowej techniki malowania – używania odbytu jako pędzla – oraz innych prowokacyjnych działań scenicznych, otrzymał ogromne dotacje w wysokości 3,7 miliona euro z kieszeni norweskich podatników.
Vinge, który wzbudza kontrowersje swoimi szokującymi performansami, otrzymał w ciągu 12 lat aż 37 milionów koron norweskich z kieszeni podatników. Jego sztuka, w tym projekcje farby z odbytu i malowanie długim pędzlem również za pomocą odbytu, wywołały oburzenie społeczności internetowej.
Portal Nettavisen opublikował nagranie, na którym artysta prezentuje swój niekonwencjonalny sposób malowania podczas 12-godzinnego przedstawienia w Berlinie. Wspólnie z partnerką sceniczną, Idą Müller, Vinge otrzymał hojne dotacje od Norweskiej Rady Kultury, finansujące jego fundację.
Środki te miały pokrywać koszty produkcji, wynagrodzenia oraz inne wydatki związane z działalnością artystyczną. Planuje się, że w ciągu kolejnych czterech lat fundacja otrzyma corocznie około 3,4 miliona koron.
Decyzję Norweskiej Rady Kultury uzasadniono globalnym wpływem artystów z fundacji podczas ich wystąpień. Publiczność opowiadała się za kontrowersyjnymi scenami, na które natrafiła podczas przedstawienia w teatrze Ibsena w Bergen, gdzie Vinge rzekomo oddawał mocz i wypróżniał się na scenie.
Debata nad finansowaniem tego typu artystycznych eksperymentów nabiera tempa, a opinia publiczna jest podzielona. Czy środki publiczne powinny wspierać tak kontrowersyjne i szokujące formy sztuki, czy też powinny być kierowane na projekty bardziej konwencjonalne? Norwegia staje przed trudnym wyborem pomiędzy wolnością artystyczną a moralnością finansów publicznych.